Franek
Przed narodzinami naszego synka byliśmy daleko od Boga, a nasza wiara sprowadzała się do chodzenia do kościoła dwa razy w ciągu roku: ze święconką na Wielkanoc i ewentualnie w Boże Narodzenie, jeśli się nam chciało. Dążyliśmy do życia łatwego i przyjemnego. Patrząc z dzisiejszej perspektywy biła z niego, niestety, pustka, a wszystko kręciło się wokół gonitwy za fałszywym szczęściem, które miały nam zapewnić pieniądze i to, co można było za nie kupić. Ale wkrótce to nasze egoistyczne życie miało się diametralnie zmienić...
Dziś wiemy już, że Bóg Ojciec kocha nas wszystkich bezgraniczną oraz bezwarunkową miłością, pomimo że na codzień ją odrzucamy, chcąc sami być panami swojego losu. On pragnie naszego zbawienia i kreuje nasze życie tak, aby nas ocalić i zachować na zawsze przy sobie, jeśli tylko zechcemy to dostrzec oraz w to uwierzyć! Tak też było w naszym przypadku...
Krótko po naszym ślubie moja żona Olga zaszła w ciąże. Mimo dwóch wcześniejszych poronień (pierwsze w 4., a drugie w 10. tygodniu ciąży) byliśmy pełni nadziei, że tym razem wszystko będzie dobrze. Nasza radość nie trwała jednak długo. Na pierwszym szczegółowym badaniu USG w 20. tygodniu ciąży, które przeprowadzono w szpitalu uniwersyteckim w Londynie, wstępnie dowiedzieliśmy się, że u dziecka widoczne są pewne „nieprawidłowości”. Dostaliśmy skierowanie na kolejne, jeszcze bardziej szczegółowe badanie. Wykazało ono, iż nasze dziecko posiada końsko-szpotawe stopy, tylko jedną nerkę – na dodatek bardzo małą – oraz występujące nieprawidłowości w strukturze mózgu. Wtedy po raz pierwszy poinformowano nas o możliwości przerwania ciąży. W Wielkiej Brytanii można zabić swoje dziecko „na życzenie” do 24. tygodnia ciąży, natomiast na późniejszym jej etapie aborcja może być przeprowadzona tylko w przypadku zagrożenia życia matki lub wtedy, gdy dziecko miałoby się urodzić z poważną niepełnosprawnością.
Lekarze podejrzewali genetyczne podłoże problemów naszego dziecka i zaproponowali nam, by zrobić amniopunkcję oraz badania genetyczne. Choć zabieg niósł ze sobą niebezpieczeństwo poronienia, ostatecznie zdecydowaliśmy się go przeprowadzić. Po dwóch tygodniach oczekiwań na wyniki, oprócz informacji o tym, że będziemy mieć synka, dowiedzieliśmy się, niestety, również, iż posiada on bardzo rzadką wadę genetyczną – niezbalansowaną translokację chromosomów 9 i 11 (na 9 brakuje genów, na 11 jest ich za dużo). Zasmucona pani genetyk wymieniła nam wszystkie możliwe wady, mogące wystąpić u naszego dziecka: znaczne opóźnienie w rozwoju, rozszczep wargi i podniebienia, brak odbytu, męskie oraz żeńskie narządy płciowe, problemy z mózgiem i wiele innych. Na koniec poinformowała nas, iż jeśli chcemy, to nadal mamy możliwość zakończenia ciąży, mimo że był to już 24. tydzień. Wada naszego synka – w świetle obowiązującego prawa – kwalifikowała go do legalnego zabicia aż do momentu jego narodzin.
Zdruzgotani tymi wieściami udaliśmy się tego samego dnia do profesora Nicolaidesa w Londynie na dodatkową prywatną wizytę. Mieliśmy nadzieję, że tam uzyskamy pozytywniejsze informacje. Profesor Kypros Nicolaides to światowej sławy lekarz, znany z opracowania wielu metod ratowania dzieci w okresie prenatalnym, a także wykrywania Zespołu Downa przez badanie przezierności karkowej. Niestety, on potwierdził wszystko, co wcześniej usłyszeliśmy, a także powiedział nam, że gdyby to było jego dziecko, to by je usunął. Nigdy nie zapomnę nocy po tamtym dniu – towarzyszących jej smutku, żalu, czarnych myśli i wylanych łez...
Byliśmy zdruzgotani i przerażeni. Ciężko było nam myśleć o tym, jak będzie wyglądało nasze życie z chorym, niepełnosprawnym dzieckiem, ale równie trudne było wyobrażenie sobie, jak ktoś mógłby zabić naszego synka przez wstrzyknięcie mu trucizny w serce. A nasz synek? On też to wszystko czuł: ten strach i emocje. Tamtej nocy, jak nigdy dotąd, bardzo mocno i rytmicznie kopał moją żonę. Jakby uderzenia miały być jego odpowiedzią, jak gdyby chciał nam zakomunikować, że wszystko u niego jest w porządku...
To był dla nas bardzo trudny czas. Jednocześnie niezwykłe i ujmujące było to, jak wiele wsparcia wtedy otrzymaliśmy, także od osób zupełnie nam wówczas obcych. A może od Boga, który przemawiał w ten sposób do nas ich ustami...? Kiedy rodzina deklarowała, że uszanuje każdy nasz “wybór”, to właśnie ci “obcy” nie bali się otwarcie powiedzieć: „Nie zabijajcie tego dziecka”.
Dwa dni po otrzymaniu wyników badań genetycznych postanowiliśmy polecieć do Polski. Już od samego początku ciąży moja żona modliła się na różańcu w intencji naszego dziecka. Na początku bylem trochę sceptyczny, ale kiedy pojawiły się nieprawidłowości, dołączyłem także i ja. No cóż, jak trwoga, to do Boga. Do Polski lecieliśmy po cud. Żona znalazła informacje o cudownej figurce Pana Jezusa Koletańskiego w Krakowie. Potem trafiliśmy do Łagiewnik, następnie do Lublina oraz Wąwolnicy, w której bardzo życzliwie przyjęły nas siostry kapucynki. I to właśnie tam, gdzie znajduje się sanktuarium maryjne i wydarzyło się wiele cudów, ofiarowaliśmy naszego synka Maryi, aby ona się nim zaopiekowała. Głęboko wierzymy, iż czuwa nad nim nieustannie, i że to ona przyprowadziła nas wtedy do Boga. Od tamtej pory w naszych sercach zamiast lęku pojawił się spokój. Powiedzieliśmy „tak” dla Bożej woli, jakakolwiek by nie była. Zaufaliśmy. Ten tydzień w Polsce to były dla nas niezwykłe rekolekcje i czas głębokiego nawrócenia.
Po ponownym powrocie do Anglii byliśmy już innymi ludźmi. Bóg Ojciec, przy pomocy Maryi, stworzył nas na nowo. Na kolejnych badaniach USG stanowczo odmawialiśmy, gdy ponownie proponowano nam, a nawet znacząco sugerowano, aborcję.
Franek urodził się 16 sierpnia 2019 poprzez cesarskie cięcie. Pierwszych 6 tygodni życia spędził w szpitalu, głównie ze względu na hipoglikemię. Choć nie możemy powiedzieć, iż jest stuprocentowo zdrowym dzieckiem, to jednak jest naszym cudem! Większość prognoz z badań genetycznych nie potwierdziła się: w strukturze jego mózgu nie występowały żadne nieprawidłowości, nie miał rozszczepu wargi ani podniebienia, posiadał także obie – w pełni wykształcone i w odpowiednim rozmiarze – nerki. Jedyną z prognozowanych wad, która okazała się rzeczywista, była końsko-szpotawa stopa (i to zaledwie jedna, a nie dwie) – była, gdyż ona również została już wyprostowana i teraz tylko nosi specjalne buciki ortopedyczne.
Franek jest dzieckiem z opóźnieniem w rozwoju, ale jest to chłopiec bardzo radosny, który często się śmieje. Uwielbia słuchać muzyki oraz brać kąpiele. Godzinami mógłby wpatrywać się w drzewa i listki, szczególnie te poruszające się na wietrze. Na razie jeszcze nie porozumiewa się werbalnie, mimo to pięknie potrafi się z nami komunikować głużąc i używając mowy ciała. Ma hipotonię (niskie napięcie mięśniowe), niepozwalającą mu, niestety, normalnie funkcjonować. Potrzebuje codziennej, intensywnej rehabilitacji, podczas której wykonujemy wiele ćwiczeń, dzięki czemu małymi krokami wypracowujemy regularny progres. Wierzymy, że kiedyś będzie samodzielnie chodził, choć obecnie uczymy się dopiero wykonywać obroty na brzuch.
Na przypadłość genetyczną Franka nie ma lekarstwa, dlatego pozostaje nam leczenie objawowe. Kilka jego problemów zdrowotnych udało nam się już rozwiązać, ale sporo innych może się dopiero ujawnić. Jesteśmy jednak na to przygotowani. Kochamy Frania takim jakim jest. To on uczy nas codziennie tej miłości. Z całego serca współczujemy wszystkim rodzicom, którzy – będąc straszonymi przez „lekarzy” (lekarz, jak sama nazwa wskazuje, powinien leczyć, a nie zabijać) – nie mając wiary i chęci szukania jej, pełni lęku decydują̨ się na tę najgorszą z najgorszych zbrodni – bestialskie odebranie życia swojemu dziecku, niemogącemu nawet wydać́ krzyku rozpaczy i umierającemu w zaciszu gabinetu lekarskiego. Szczerze współczujemy im tego ciężaru, który będą dźwigać, do końca życia starając się̨ uciszyć własne sumienia.
Gdyby nie marksistowskie ideologie i propaganda, którymi karmiony jest dzisiejszy świat przez lewicowe organizacje oraz media, próbujące wymazać Boga z życia ludzi, liczba dokonywanych aborcji na świecie byłaby znacząco mniejsza, ograniczając tym samym ilość spowodowanych nią ludzkich dramatów. Jak wiadomo (lub nie), stanowi ona najczęstszą przyczyną zgonów (ponad 50 mln rocznie) na świecie. KAŻDE dziecko jest olbrzymią łaską od Boga. On robi wszystko dla naszego dobra, aby nas zbawić, nawet jeśli tego kompletnie nie rozumiemy. Dlatego właśnie należy Mu zaufać́ i pozwolić się prowadzić.
Paweł Dębowski