Jacek i Staś
„Zespół Downa wiąże się z miłością nieoczywistą, okupioną łzami i ciężką pracą, w której jednak spotyka nas nagroda niewyobrażalna – każdy gest czy słowo droższe jest niż sztabka złota. Mam troje dzieci: córkę, dziś już dorosłą (zdrową), dzięki której poznałam miłość o jakiej nie śniłam, radość, dumę, trochę trosk oraz nerwów – książkowy przypadek. Potem pojawił się Jacek z zespołem Downa, który ma teraz dziewięć lat.”
On pokazał mi i ciągle pokazuje, że nie ma reguł, granic, a te, które do tej pory uważałam za istotne, są śmiesznie i głupie. Mój syn otworzył mi oczy na kolory życia, uaktywnił we mnie pokłady miłości oraz energii, o jakie się nie podejrzewałam.
Ostatni urodził się Staś, obecnie siedmioletni. Stwierdzono u niego autyzm, będący z kolei miłością nieprzewidywalną – następny nieodgadniony wielki świat, który wspólnie z mężem próbujemy poznać.
Chłopcy obrócili nasze ustabilizowane życie o 180 stopni. Na początku był strach, bo nie wiedzieliśmy co zrobić, gdzie się udać, by szukać pomocy. Wręcz wpadliśmy w histerię, zastanawiając się „co teraz?”. Wówczas zaczęliśmy rozmawiać ze znajomymi. Okazało się, iż każdy zna kogoś, kto ma podobną historię, że funkcjonują grupy wsparcia, które łączą rodziców dzieci z zespołem Downa. Ci rodzice okazali się ogromną kopalnią wiedzy i zaczęli nas prowadzić za rękę, kierować od jednego specjalisty do kolejnego. Dowiedzieliśmy się choćby tego, jak z dzieckiem ćwiczyć, dzięki czemu Jacek mógł się pięknie rozwijać.
Oczywiście, nas później również dopadały momenty, gdy myśleliśmy, że to już koniec i dłużej nie damy rady udźwignąć tej sytuacji. Chyba każdy to przeżywa. Jednak wtedy zawsze pojawiał się ktoś, kto mówił „Słuchaj, ja też byłem w tej sytuacji”, albo zwracał nam uwagę „Może w tym aspekcie jest regres, ale w innych Wasz synek robi postępy” i od razu dostawaliśmy skrzydeł.
Nasi chłopcy są cudownymi, radosnymi i kochanymi dziećmi. Każdy dzień, w którym Jacek budzi się z uśmiechem od ucha do ucha, a następnie schodzi ze swojego łóżka, przychodzi do naszej sypialni i nas obejmuje, to jest coś niesamowitego. Soboty oraz niedziele, kiedy nie pracujemy i możemy spędzić je razem, to są najpiękniejsze dni i chcielibyśmy o nich pamiętać jak najdłużej.
Każdy z nas startuje w biegu o życie, od chwili poczęcia aż do mety śmierci. Nie wiemy, czy – a także jakie – czekają nas ewentualne przeszkody. Może być ciężko, może boleć, ale nikt nie ma prawa zatrzymać innych na bieżni mówiąc, że nie zasługują na start i udział w tym biegu.
Anna Markiewicz-Woźnik