
Karolinka
12 tydzień ciąży, standardowa wizyta u ginekologa. Badanie USG, dziwnie dłuższe niż zwykle, zaczynam czuć strach. Pytam co się dzieje, lekarz każe czekać. Woła do gabinetu innego, który przyjmuje w gabinecie obok, patrzą na USG razem, ja boje się zapytać co się dzieje.
Po chwili lekarz oznajmia: „dziecko ma bardzo powiększoną przezierność karkową- 4,3 a norma to 2,5”. Mnie to nic nie mówi, czuję ciepło w środku i modlę się w myślach. Widząc moje przerażenie lekarz wyjaśnia: „musi Pani zrobić badania genetyczne, bo jest bardzo duże prawdopodobieństwo zespołu Downa albo innych wad rozwojowych”.
Pamiętam, że zapomniałam swój PESEL, kiedy wypisywał skierowanie, nie potrafiłam podać adresu. Byłam w innej rzeczywistości.
Potem badanie genetyczne potwierdziło jego przypuszczenia - echogeniczne jelita, test Pappa bardzo słaby. Pamiętam, jak lekarze mówili: "niech się Pani pospieszy z tymi badaniami, bo musimy mieć czas na terminację". Nie zrobiłam tego, nie spieszyłam się i wszystkim wspólnie powtarzaliśmy, że chcemy tego dziecka nawet jeśli będzie bardzo chore.
Karolinka urodziła się 21 listopada, za kilka dni skończy 3 latka. Jest całkowicie zdrowa. Chodzi do przedszkola i jesteśmy bardzo dumni z tego jak się rozwija. Kiedy urodziłam zdrowe dziecko, zapytałam mojego lekarza: „kto wziąłby odpowiedzialność, gdyby terminacji poddać zdrowe dziecko?”. Uciekł wzrokiem, nic nie odpowiedział. Już więcej do mnie nie przyszedł. Kiedy podzieliłam się moja historią publicznie, wiele kobiet zgłaszało się do mnie z tą samą sytuacją, dziękując, że dodałam im odwagi. Teraz już kilka z nich urodziło, także zdrowe dzieci.
Magda