Kasia
„280 dni. Dokładnie tyle rosła, rozwijała się, po prostu żyła pod moim sercem nasza córeczka Kasieńka.? Od poczęcia była kochana, chciana i wyczekiwana. Obdarzyła nas ogromną radością, miłością i jeszcze bardziej zbliżyła członków naszej rodziny do siebie. ?”
Kasia pokazywała swoją osobowość, śpiąc w najlepsze w ciągu dnia, by później tańczyć po południu, kiedy Tatuś kończył pracę. Nienawidziła czarnych oliwek, za to kochała owoce, kurczaka oraz bułki z dżemem. ? Kopała Tatę po plecach, a Mamę po żebrach swoimi 7-centymetrowymi stópkami. ? Była naszą kruszynką, słoneczkiem, owocem naszej miłości. Kochaliśmy ją każdego dnia coraz bardziej i bardziej, rozmawiając z nią, opowiadając jej o pięknie świata i stworzenia, czytając bajki, śpiewając piosenki, głaszcząc brzuch... Niestety, nie zdążyła się urodzić dla świata. ?
Po tym, jak dowiedziałam się, że jej serduszko nie bije, rodziłam naszą Kasieńkę w szpitalu przez 14 godzin. Lekarze zdecydowali o cesarskim cięciu, w ostatniej chwili ratując moje życie, ponieważ było o krok od pęknięcia macicy. Gdy obudziłam się po operacji około 2:00 w nocy, położne przyniosły mi małą, abym mogła się z nią pożegnać. Ochrzciły ją z wody. Miała takie piękne złote włoski. ?? Lekarz rano wytłumaczył mi, co się działo w nocy. Mogłam stracić płodność, a nawet życie. Ponad tysiąc ludzi modliło się o cud, aby Kasia ożyła, lecz ten spotkał mnie i do końca mych dni będę dziękować Bogu za otrzymany dar życia. Dowiedziałam się, że córka była owinięta 5 razy pępowiną, jednak sekcja zwłok nie wykazała bezpośredniej przyczyny śmierci. Według niej była całkowicie zdrowa. Mój Mąż, Kuba, pożegnał się z Kasią zaraz po porodzie, tuż przed północą. Narodziła się dla nieba 31 maja o godzinie 23:12. ?
Kasieńka odeszła w ramiona Najwyższego – najlepszego Ojca, troskliwego Opiekuna, który z pewnością ma jakiś plan wobec niej i nas. Wierzymy, że mamy świętą orędowniczkę przed Panem, który może pewnego dnia objawi nam sens jej krótkiego życia. I chociaż nie ma jej już z nami, tak namacalnie, to kochamy nadal naszą Kasię i żyjemy nadzieją spotkania się z nią kiedyś w niebie. ?
Jestem ogromnie wdzięczna Bogu za każdy z 280 dni jej życia. Minęły dopiero dwa miesiące, a w naszym życiu już dzieje się wiele dobra. Bóg przemienia nas, nasze rodziny, a także serca zupełnie nieznanych nam ludzi.
Nie wszystkie dzieci są planowane, nie każde zdrowe i wyczekiwane z miłością. Wiele maleństw na tym świecie poczęło się wbrew planom ich rodziców, różne są sytuacje. Żadnej z nich nie chcemy i nie będziemy oceniać. Spora część przypadków jest tak trudnych, obciążających, wydawałoby się kompletnie bez wyjścia, że rodzice posuwają się do drastycznych kroków. Chcą odebrać życie swojemu potomkowi, który przecież jest ciałem z ich ciała, krwią z ich krwi, najczęściej owocem ich miłości, bliskości, relacji.
Niedawno, w dniu piątej rocznicy ślubu, zdecydowaliśmy się adoptować duchowo takie dzieciątko. Modlić się za nie oraz jego rodzinę. Może o cud, aby jednak było zdrowe, może o siły i poukładanie życie rodziców, aby mogli przyjąć swoje maleństwo, a może o ich wytrwałość i podarowanie mu tych kilku miesięcy swojego życia, by następnie oddać je innym ludziom, którzy są w lepszej sytuacji materialnej, społecznej, psychicznej, bądź zwyczajnie mają w sercu gotowość do opieki nad chorym, niepełnosprawnym czy poczętym w wyniku gwałtu dzieckiem. Bóg jeden wie. On weźmie naszą modlitwę i zaniesie ją tam, gdzie jest najpilniej potrzebna. Obdarzy swoimi łaskami każdego bez względu na wiek, płeć, rasę czy kolor oczu.
Zachęcamy Was również do podjęcia duchowej adopcji. Dla nas to tylko dziesiątka Różańca dziennie i krótka modlitwa, dla tych maleństw oraz ich rodziców może być wybawieniem od śmierci. Tylko tyle i aż tyle możemy dla nich zrobić. 280 dni modlitwy za życie zagrożone. Zapraszamy ?
Klaudia Piwowarczyk