Martyna
Urodziłam synka chociaż wiedziałam o jego chorobie i o tym, że może umrzeć po porodzie. Dziękuję Bogu, że nie dałam namówić się na późną aborcję, jaką mi proponowano a wręcz namawiano.
Po wielu wylanych łzach, nieprzespanych nocach, żalu i w ogóle depresji wiem, że dzień w którym powiedziałam sobie "kocham Cię synku i nie pozwolę Cię zabić" uważam za najlepszy w moim życiu.. I gdybym miała przejść to raz jeszcze podjęłabym tą samą decyzję. Moje dziecko umierało w cieple inkubatora otoczone opieką i miłością, znieczulone od bólu.. a nie na zimnej tacce, dusząc się i walcząc o oddech.. A ja dziś nie mam wyrzutów sumienia bo dałam swojemu dziecku wszystko co mogłam dać i nie zrezygnowałam z tej "trudnej" miłości. Było warto.
Martyna Siemieniuk