Kasia
„Był 23 tydzień ciąży. Nigdy nie zapomnę grobowej miny doktora i jego słów: „Nie jest dobrze. Dziecko urodzi się w stanie wegetatywnym. Krótko mówiąc będzie „rośliną”. Jest rozszczep kręgosłupa, małogłowie, powiększone komory mózgu. Jedźcie od razu za granicę usunąć ciążę, bo w Polsce nikt już wam tego nie zrobi, a z dzieciaka i tak nic nie będzie. Jeśli przeżyje to będzie w stanie wegetatywnym”.
A Pani urodzi jeszcze zdrowe dziecko. Świat zawirował… Nie pamiętam, jak dotarłam do szpitala… Chwytałam się wszystkiego, chciałam, aby rozszczep zoperowano wewnątrzmacicznie, aby tylko nie stać w miejscu. Najgorsza była bezsilność… Lekarze jednak rozkładali ręce – córeczka nie miała dobrych rokowań… Nie pozostało nam nic innego, jak przygotować się na najgorsze. Wreszcie 13 grudnia 2016 roku, przez cesarskie cięcie, przyszła na świat nasza najdroższa Kasieńka. Pamiętam, że czekałam na jej płacz, który wreszcie po dłuższej chwili usłyszałam. O tym, że w pierwszej minucie w ogóle nie oddychała, dowiedziałam się z wypisu. I pytanie z moich ust: „Czy główka jest za mała?” Lekarka odpowiedziała, że nie za mała, ale za duża. Dziecko ma wodogłowie. Odetchnęłam… Z wodogłowiem da się coś zrobić – można je leczyć, z małogłowiem nic. Pozwolili mi ją zobaczyć dosłownie przez ułamek sekundy. W kolejnej szykowali moją maleńką córeczkę do operacji zamknięcia rozszczepu, podczas której miała stoczyć swoją pierwszą walkę o życie. Mogłam ją zobaczyć dopiero na drugi dzień – była już po operacji. Nasz maleńki skarb żył – w tamtej chwili tylko to się liczyło. Walczyła o życie, ale była z nami! Nie da się opisać uczuć, które targają matką, gdy widzi swoje nowo narodzone, tak długo wyczekiwane maleństwo i nie może go wziąć w ramiona. Leżała przede mną taka bezbronna, podłączona do wszelkich możliwych urządzeń, monitorów, kroplówek… patrzyłam zrozpaczona z bezsilności, nie będąc pewną, czy dane jest mojej córeczce żyć. Obie byłyśmy zdane na łaskę personelu medycznego. Po miesiącu stwierdzono, że wodogłowie wymaga założenia zastawki, która odprowadza nadmiar płynu mózgowo – rdzeniowego do brzuszka - od tego mechanizmu zależy jej życie. Zastawka przyjęła się dopiero za trzecim razem. Dziś Kasia ma sześć lat i jest cudowną, radosną, mądrą i pełną życia dziewczynką. Choć początki były bardzo ciężkie, a problemów mamy sporo, to nie wyobrażam sobie życia bez mojej uroczej córeczki. Kasieńka porusza się na wózku aktywnym, a my robimy, co możemy, aby uruchomić jej nogi, ale nawet jeśli się nie uda, to przecież na wózku też można toczyć normalne życie”
Martyna Wołoszko